Connect with us

Lifestyle

Marta Manowska: w podróżach jestem najbardziej sobą

Published

on

fot. PAP

Mimo tego, że sprawiam wrażenie osoby turboekstrawertycznej, jest we mnie bardzo dużo introwertyka. I myślę, że w podróżach to bardzo wychodzi – przyznaje w rozmowie Marta Manowska. Prowadząca programu „Rolnik szuka żony” przeważnie podróżuje sama i nie ma z tym problemu.

Kiedyś powiedziałaś, że jesteś cały czas w drodze. Policzyłaś, ile czasu spędzasz poza domem?

MM: Nawet myślałam o tym w styczniu zeszłego roku, kiedy przeprowadziłam się w nowe miejsce, które po wielu przeprowadzkach, w końcu będzie tym na długo. Ale pierwsze, co wtedy zrobiłam, to wyjechałam do Papui-Nowej Gwinei na cztery tygodnie. Później w kwietniu zabrałam swoich rodziców do Azji z okazji 40-lecia ich małżeństwa. Potem były nagrania do „Rolnika”, „Voice’a”, „Sanatorium”, „Korony gór”. Czyli maj, czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień spędziłam poza domem. W październiku żałowałam, że nie powiesiłam kalendarza, żeby zaznaczać dni, nie te, kiedy jestem w podróży, tylko te, gdy jestem na miejscu, bo to byłoby prostsze. Ale ostatnie trzy miesiące ubiegłego roku spędziłam w domu i zobaczyłam, że jest mi tutaj bardzo dobrze. Postawiłam na relacje, na przyjaźnie. Były takie tygodnie, że codziennie ktoś do mnie przychodził. Ten dom tętnił życiem i to był też dla mnie superczas.

A co przyniósł ci obecny rok?

Advertisement

MM: W styczniu wyjechałam do Kolumbii, a w kwietniu na trzy tygodnie na Bałkany. Sama wsiadłam w samochód i zjechałam pięć krajów w trzy tygodnie. No i tak się toczy to dalej. Właściwie wykorzystuję każdy weekend. Ostatnio byłam na Mazurach, teraz w górach, za moment jadę do Krakowa, potem wybieram się na Hel. Wszędzie, gdzie jestem, dobrze się czuję i też mam poczucie, że wykorzystuję każdą chwilę.

Czy podróżowanie to sposób, żeby korzystać z życia na 100 procent?

MM: Na pewno dla mnie tak, ponieważ nie założyłam rodziny. Gdybym ją miała, na pewno byłoby inaczej, bo wtedy zupełnie inne rzeczy wkraczają na pierwszy plan. A przez to, że moje życie wygląda tak, a nie inaczej, to zdecydowałam się, że będę tak je wykorzystywać. Zaczęli mnie też otaczać ludzie, którzy mają podobne priorytety. Bo dotychczas było tak, że przeważnie podróżowałam sama. Ciężko znaleźć kogoś, kto ma czas na kilkutygodniowe wyjazdy. Kiedy pracuje się na etacie, ma się rodzinę, to po prostu niemożliwe.

Ty pracujesz od programu do programu?

Advertisement

MM: To sobie wypracowałam, oczywiście przy dużej dozie szczęścia i staram się z tego korzystać. Gdy szykuje się, że będę miała tydzień wolnego, od razu myślę, gdzie pojechać. Ale też sporo podróżuję służbowo i bardzo to lubię. Lubię, kiedy wsiadamy rano do samochodu i na przykład wyjeżdżamy do Krakowa. Mamy cały dzień zdjęć, a potem wieczorem idziemy z przyjaciółmi popływać na barkę. Staram się z tych dni wyciągać dla siebie jak najwięcej.

Zgodnie z zasadą, że żyjemy tu i teraz.

MM: W końcu tak żyję.

A kiedy wyjeżdżasz prywatnie, to jakim kluczem wybierasz miejsca, w które wyruszasz?

Advertisement

MM: Bardzo dużo rozmawiam z różnymi ludźmi, dużo czytam. Do Norwegii pojechałam, bo zachwyciła mnie powieść autobiograficzna Karla Ove Knausgarda „Moja walka”. Bardzo lubię książki podróżnicze. Na przykład „Szczęśliwe wyspy Oceanii” Paula Therouxa. To jest po prostu genialna opowieść, kiedy on zaczyna od Australii i przemieszcza się przez wszystkie wyspy Oceanii – Papuę, Tonga aż po Wyspy Wielkanocne. Podróżuje kajakiem, podpływa do każdej wyspy, idzie do wodza, pyta, czy może rozłożyć namiot. Bardzo interesuje mnie temat rdzennej ludności. Majowie, Masajowie, Papuasi, od których wszystko się zaczęło… Pasjonuje mnie też temat kolonializmu. Ale też mam coś takiego, że nagle mi się marzy, żeby pojechać do Kopenhagi, w której nigdy nie byłam, w ogóle nawet nie byłam w Danii. Chciałabym tam spędzić weekend sama, zagłębić się w architekturę, w ludzi, móc ich posłuchać, pojeść ryby, po prostu odczuć klimat tego miasta. Marzy mi się Szwecja i Finlandia, aż po Laponię. Tam też są ciekawi ludzie. Chciałabym pojechać do Uzbekistanu, Tadżykistanu. Znalazłam takie miejsce w Warszawie, gdzie czasem jadę sobie coś zjeść i tam pani z Tadżykistanu robi mi herbatę, taką jak u siebie w domu. Myślę o Alasce i o wielu innych miejscach. Te marzenia są niby od Sasa do Lasa, ale w tym wszystkim jestem ja.

Czy planując podróż, wypisujesz sobie rzeczy, które chciałabyś „zaliczyć”, czy po prostu jedziesz, żeby tam być?

MM: Uważam, że to jest kluczowe pytanie w ogóle dotyczące podróżowania; najważniejsze, jakie można zadać. Bo jest taki trend, że trochę się ścigamy z ilością zobaczonych krajów, albo kto widział te wszystkie miejsca, które powinno się w życiu zobaczyć…

Tylko, czy koniecznie trzeba je zobaczyć?

Advertisement

MM: No właśnie. Moim zdaniem fajnie jest jednak mieć jakikolwiek plan. Zazwyczaj mam pierwszy nocleg, a potem hulaj dusza. Uważam, że dobre jest to, żeby też się poddać temu, co wydarzy się na miejscu. Może być tak, że człowiek, którego spotykamy, coś nam poleci: „O tam, jest takie ciekawe jezioro”. To się bardzo przydaje, kiedy o jakimś kraju wcześniej niewiele można się dowiedzieć. Ale też zawsze sobie googluję, czytam o regionie, do którego się wybieram. Generalnie bardziej interesuje mnie natura niż muzeum, a z drugiej strony historia też jest ważna. Dlatego też m.in. pojechałam na Bałkany. Słuchałam tego, co mówią w Serbii, co mówią w Kosowie. To są rozmowy, które sprawiają, że jesteśmy w stanie więcej tego świata zrozumieć.

Podróżniczka i blogerka Judith Fein pisze o trendzie podróżniczym slow travel. Chodzi o to, żeby podróżować wolno, mieć czas rozglądać się, poznawać ludzi, obserwować ich życie. Daleka podróż odbyta szybko niewiele nas uczy.

MM: Tiziano Terzani (włoski podróżnik, dziennikarz, autor wielu książek podróżniczych – red.), napisał, że kiedyś wróżbita powiedział mu, żeby nie wsiadał tego roku do samolotu, bo będzie miał wypadek. I faktycznie ten helikopter, którym miał lecieć, rozbił się, a Terzani przesiadł się na statki i pociągi. I zauważył, że paradoksalnie w momencie, kiedy wydłużył te podróże, to stał się dużo bliższy ludziom. Podróż do Azji trwała kilka tygodni zamiast dziesięciu godzin, ale z tego wyniknęło całe dobro, które potem zawarł w swoich książkach. W Papui, gdzie byłam przez cztery tygodnie na misji, nawet nie tyle poznawałam rdzennych mieszkańców, ale po prostu żyłam z nimi, spałam obok nich, robiłam śniadania, itd. Takiego podróżowania nauczyłam się, jak sama pojechałam na miesiąc do Wietnamu i Kambodży, albo jak teraz, też sama, wyruszyłam na trzy tygodnie na Bałkany. Te samotne podróże sprawiają, że nawet, kiedy nie inicjuję kontaktów z innymi ludźmi, to jestem do nich zapraszana. Zaczyna się od pytań: “Kto jest ze mną?”. Kiedy odpowiadam, że jestem sama, od razu otwiera się rozmowa, która może prowadzić do naprawdę ciekawych znajomości.

Advertisement
Continue Reading
Advertisement
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Lifestyle

Dziesiąta edycja „Ślubu od pierwszego wejrzenia” startuje już dziś na antenie TVN!

Published

on

By

Czas połączyć kolejne pary! Uczestnicy programu „Ślub od pierwszego wejrzenia” odważyli się na ten niezwykły krok, powierzając swoje losy w ręce ekspertów. Wymarzonych partnerów będą dla nich wybierać Julitta Dębska, Zuzanna Butryn i Hanna Kąkol – doświadczone specjalistki, które przeprowadzą szczegółowe rozmowy i testy, by znaleźć idealne dopasowanie. Jednak jest jeden warunek: swoich przyszłych małżonków uczestnicy poznają dopiero na chwilę przed ślubem.

Po krótkiej przerwie, najpopularniejszy, a zarazem najbardziej kontrowersyjny eksperyment telewizyjny powraca na antenę TVN z dziesiątą edycją. “Ślub od pierwszego wejrzenia” to program, w którym wszystko jest możliwe. Mimo wcześniejszych przeciwności losu, uczestnicy mają szansę spotkać partnera na dobre i na złe. Kilka par z poprzednich edycji udowodniło, że taki związek może być trwały – niektóre z nich dziś cieszą się wspólnym życiem, a nawet doczekały się dzieci.

Eksperci programu, na podstawie dogłębnych analiz, wytypują trzy pary, które ich zdaniem mają największy potencjał do stworzenia szczęśliwego związku. Widzowie będą mogli śledzić losy tych odważnych uczestników przez kilka pierwszych tygodni ich małżeństwa – od momentu, gdy po raz pierwszy staną na ślubnym kobiercu, po codzienne zmagania i radości życia małżeńskiego.

Advertisement

W pierwszym odcinku poznamy trzy odważne panny – Joannę, Agatę i Agnieszkę – które są gotowe na spotkanie swojego przyszłego męża. Otrzymają one od ekspertek wiadomość, że znaleziono dla nich idealnego partnera. Tą ekscytującą informacją podzielą z najbliższymi, co wywoła lawinę emocji i poruszy serca rodzin.

Czy “Ślub od pierwszego wejrzenia” spełni marzenia kandydatów o prawdziwej miłości i szczęśliwej rodzinie? Czy ekspertki znajdą idealne dopasowania, które przetrwają próbę czasu? Przekonamy się już dziś na antenie TVN. Emisja w każdy wtorek o godzinie 21:30.

Advertisement
Continue Reading

Lifestyle

Polsat tworzy nową śniadaniówkę „Halo tu Polsat”

Published

on

By

Paulina Sykut-Jeżyna: „Halo tu Polsat” ma być inne od tego, co jest teraz na rynku. Mam swój pomysł na siebie w tym programie i nikim nie zamierzam się inspirować.

Prezenterka cieszy się, że stacja, z którą jest związana, nareszcie rusza ze swoją propozycją śniadaniową, bo jej zdaniem takiego programu w ramówce zdecydowanie brakowało. Teraz, tuż przed startem „Halo tu Polsat”, cały zespół dwoi się i troi, by wszystko było dopięte na ostatni guzik, a format był atrakcyjny dla widzów. Paulina Sykut-Jeżyna zaznacza, że dobrze się czuje w programach realizowanych na żywo, zależy jej też na tym, by być wyrazistą współprowadzącą, i dlatego nie zamierza się wzorować na innych gwiazdach telewizji, tylko wykorzystać swoje atuty.

– Na wiadomość, że będę współprowadziła „Halo tu Polsat”, zareagowałam wielką radością, ale też wzruszeniem, bo nie ukrywam, że to było moje marzenie. Takiego programu wcześniej nie było, były epizody, ale nigdy w naszej stacji nie było długofalowo programu śniadaniowego, więc bardzo się z tego cieszę, no i czekamy na start – mówi agencji Newseria Lifestyle Paulina Sykut-Jeżyna.

Prezenterka zdaje sobie sprawę z tego, że oczy widzów będą zwrócone na zupełnie nowy format śniadaniowy i trzeba zrobić wszystko, by nie zawieść oczekiwań. Od kilku tygodni w studiu programu trwają intensywne przygotowania. Pierwsze wydanie zaplanowano na piątek 30 sierpnia.

Advertisement

– Jest trochę stresu, ale oczywiście jest też dobra energia. Lada moment zaczniemy też próby kamerowe. Każdy będzie też nagrywał tak zwany odcinek zerowy, więc przygotowujemy się do tego bardzo solidnie. I jeszcze bardzo dużo pracy przed nami, w zasadzie ta druga połowa miesiąca, tuż przed startem programu będzie niezwykle intensywna – mówi.

Paulina Sykut-Jeżyna podkreśla, że twórcy formatu chcą zaprezentować zupełnie nową jakość i zdecydowanie wyróżniać się spośród innych propozycji porannych.

– Wszystko wygląda imponująco, przestrzenne, bardzo ciekawe studio i będą w nim różne punkty, w zasadzie cały czas będzie się tam coś działo. I będziemy tak przeskakiwać z różnych punktów, będą łączenia, będą też materiały i wielu ciekawych gości. Poza tym w studiu będzie publiczność, to będzie nas wyróżniać, więc będziemy bardzo blisko naszych widzów – mówi.

Prezenterka zaznacza, że choć dużą inspiracją są dla niej zagraniczne programy śniadaniowe, to nie zamierza nikogo naśladować, tylko wypracować swój własny styl prowadzenia takiego formatu.

– Na przestrzeni lat czasem oglądałam śniadaniowe programy, ale wiadomo, że tu chodzi o to, żeby być sobą i żeby zrobić też coś innego, niż mamy na rynku, więc nie inspiruję się nikim tutaj w Polsce, bo każdy jest inny i każdy powinien budować siebie. A przede wszystkim, jeśli chodzi o mnie, to mi zawsze zależało, żeby móc być sobą, i uważam, że to jest najpiękniejsze – dodaje.

Partnerem Pauliny Sykut-Jeżyny w „Halo tu Polsat” będzie Krzysztof Ibisz.

– Z Krzysiem znamy się już od lat, poprowadziliśmy wiele programów, imprez telewizyjnych i nie tylko, więc jesteśmy taką parą, która może na sobie polegać, i nie będziemy przechodzić już etapu docierania się. Chociaż na pewno nowy format będzie wymagał od nas trochę innej energii, trochę innej czujności, więc też jest to nowe dla nas i zarazem też bardzo ciekawe. Ale planujemy, żeby jak zawsze móc na sobie polegać i cieszyć się tą pracą, którą zresztą obydwoje kochamy – dodaje prezenterka.

Advertisement
Continue Reading