Connect with us

Lifestyle

Domowa pizza z duszkami idealna na Halloween

Published

on

Prezentujemy Wam przepis na Halloween. Mamy nadzieję, że urozmaici Wam menu w tym szczególnym dniu.

Domowa pizza z duszkami idealna na Halloween

Składniki na ciasto:

– 1 kg mąki pszennej

Advertisement

– 30 g drożdży

– 0,6 l letniej wody

– 5 łyżek oleju rzepakowego

– szczypta cukru

Advertisement

– 1 łyżeczka soli

Sos pomidorowy:

– 300 g pomidorów krojonych pelati,

– 1 łyżeczka oregano,

Advertisement

– 1 łyżeczka cukru,

– sól, pieprz do smaku

Dodatki do pizzy:

– 300 g utartego sera żółtego Podlaskiego MSM Mońki oraz kilka plastrów,

Advertisement

– 5 plastrów kiełbasy pepperoni,

– 2 garście czarnych oliwek,

– 0,5 kg miąższu dyni

Przygotowanie:

Advertisement

Mąkę przesiać do miski przez sito, dodać sól i wymieszać. Do wody dodać cukier, drożdże i dobrze wymieszać. Wlać roztwór do mąki i odstawić na 10 minut, by drożdże zaczęły pracować. Powoli wlewając olej, zarobić ciasto. Odstawić na 10 min. Ponownie wyrobić i uformować kulki. Pozostawić do wyrośnięcia, uformować placek. Wszystkie składniki do sosu pomidorowego dokładnie wymieszać i posmarować nim placek. Następnie posypać całość startym serem żółtym i dodatkowo sam środek wiórkami utartej na grubych oczkach dyni. Na wierzch ułożyć pokrojone w mniejsze kawałki plasterki kiełbasy pepperoni. Następnie z plastrów sera żółtego wyciąć foremką do ciastek duszki. Część oliwek przekroić na pół a część w mniejsze kawałki i udekorować nimi pizzę na wzór małych pajączków.

Smacznego!

Advertisement
Continue Reading
Advertisement
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Lifestyle

Marek Siudym – legenda polskiego kina

Published

on

By

fot. Krzysztof Dęga

Marek Siudym skończył w tym roku 75 lat. Kto by się spodziewał? Aktor swoim wigorem i chęcią życia mógłby zawstydzić dzisiejszą młodzież.

Mimo sędziwego wieku, aktor nie próżnuje. Gra w serialach, filmach, a do tego występuje w teatrze.

Siudym urodził się w Łodzi. Zadebiutował na deskach Teatru Rozmaitości w Warszawie.

W latach 70. aktor pojawił się w kilku charakterystycznych i drugoplanowych postaciach, zarówno w serialach TVP, jak i w filmach pełnometrażowych. Jednak rola woźnicy węglarki w filmie „Miś” Stanisława Barei (1980) przyniosła mu dużą ilość. Występował też w “Kabarecie Olgi Lipińskiej”.

Advertisement

W latach 90. skoncentrował się na charakterystycznych rolach w serialach telewizyjnych. Znany był jako Władysław  Biernacki, ojciec Marcysi, w serialu „Złotopolscy” (1999–2010), dziedzic jako Stasiek Bogacki w serialu „Lokatorzy” (1999–2003) i jego spin-offie „Sąsiedzi” (2003–2008), a także jako major w „Heli w opałach” (2006–2007).

Jego niezwykłą pasją jest motoryzacja oraz konie.

Obejrzyj rozmowę z Markiem Siudymem.

Advertisement

Continue Reading

Lifestyle

35 lat temu zmarł Jan Himilsbach

Published

on

By

fot. PAP

Był elementem cyganerii warszawskiej. W filmie był znakomity, w swoich króciutkich rolach – powiedział PAP autor książek historycznych Sławomir Koper. 35 lat temu, 11 listopada 1988 r., zmarł Jan Himilsbach, prozaik i aktor.

W swoim życiu Himilsbach udzielił wielu wywiadów. Często w nich zmieniał fakty, daty, wydarzenia. W niektórych podawał nawet za moment swoich urodzin dzień, którego nie ma w kalendarzu – 31 listopada.

 

“Uważam go za bardzo dobrego prozaika. Aktora raczej trzecioplanowego, epizodycznego, ale też dobrego. Wszyscy patrzą na niego pod kątem maskotki średniego PRL-u. Skrzyżowanie skandalisty z folklorem miejskim Warszawy. Nie jest to najładniejsze” – powiedział PAP Sławomir Koper, autor książek historycznych.

Advertisement

 

“Ciekawostką jest, że ci, którzy dziś szczycą się przyjaźnią czy znajomością z Himilsbachem, wtedy, gdy żył, na jego widok przechodzili na drugą stronę ulicy” – przypomniał.

 

“Myślę, że nie jest możliwe napisanie biografii Himilsbacha. Ilość alkoholu, którą wypił, musiała działać na jego pamięć. Nieco informacji o nim można znaleźć w jego książkach. Zapomina się o tym, że Himilsbach był przez wiele lat żonaty i mimo choroby alkoholowej to było udane małżeństwo. Zostało napisanych sporo pozycji na temat Himilsbacha, tylko mam wrażenie, że ich autorzy za bardzo wierzyli panu Jankowi na słowo” – ocenił Koper.

Advertisement

 

“Postać Himilsbacha opisałem w książce +Skandaliści PRL-u+. Był elementem cyganerii warszawskiej. W filmie był znakomity, w swoich króciutkich rolach” – dodał.

 

Himilsbach urodził się prawdopodobnie 1 – 3 maja 1931 r. w Mińsku Mazowieckim. Taką datę podaje Koper w swojej książce i o takiej dacie mówi sam Himilsbach w nagraniu archiwalnym wykorzystanym w filmie dokumentalnych TVP z 2002 r. “Himilsbach. Prawdy, bujdy, czarne dziury” wyreżyserowanym przez Stanisława Manturzewskiego.

Advertisement

 

Twórcy filmu byli chyba jedynymi, którzy poświęcili czas na poszukiwania dokumentów potwierdzających fakty z życia Himilsbacha oraz ludzi, którzy go znali w okresie, gdy był dzieckiem. Przeprowadzili też wywiad z jego żoną, która stała się najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o Himilsbachu.

 

Filmowcy ustalili, docierając do dokumentów urzędowych, że jego matka była z pochodzenia Rosjanką. Zmarła w wieku 47 lat, w listopadzie 1942 r. O śmierci matki Himilsbach pisał w noweli “Chrzciny”.

Advertisement

 

Jego ojca nikt z sąsiadów, do których dotarli filmowcy, nie widział. Sam Himilsbach mówił, że nie ma informacji na jego temat. W pewnym okresie przypuszczał, że mógł nim być kawalerzysta ze stacjonującego w Mińsku Mazowieckim 7. pułku ułanów, ale nie udało mu się tego potwierdzić.

 

Himilsbacha wychowywała tylko matka. O tym, co było po jej śmierci, opowiadała w filmie żona Himilsbacha – Barbara Himilsbach “Basica”: “Został sam, niczyj chłopak, miał 11 lat. Przygarnęła go Mańka Pędzel, którą opisuje w opowiadaniach. Ona była wariatką, ale Janek ją lubił. Mańka go wysyłała, aby szukał jakichś zajęć dających pieniądze. Gdy nic nie przyniósł nie miał gdzie spać”.

Advertisement

 

Po wojnie okradał żołnierzy sowieckich z łupów wojennych – jak mówił sam w nagraniu archiwalnym. Po pewnym czasie został aresztowany i jako małoletniego skierowano go do domu poprawczego. Tam rozpoczął naukę zawodu kamieniarza. W późniejszym życiu to było jego główne zajęcie zarobkowe.

 

Himilsbach zagrał w 69 filmach. Były to przeważnie role trzecioplanowe lub epizodyczne. Tylko w dwóch filmach zagrał główną rolę, obok Zdzisława Maklakiewicza. Były to obrazy w reżyserii Andrzeja Kondratiuka “Wniebowzięci” i “Jak to się robi”.

Advertisement

 

Potrafił nawet drobne epizody zagrać tak, że na lata pozostawały w pamięci widzów. Tu najlepszym przykładem są filmy: “Rejs”, “Brunet wieczorową porą”, “Przepraszam, czy tu biją” czy serial “Daleko od szosy”.

 

“Nagle po +Rejsie+ główną nagrodę za aktorskie osiągnięcia dostali ex aequo Daniel Olbrychski, który był gwiazdą numer jeden w Polsce, i Jan Himilsbach, który nigdy niczego nie grał, tylko po prostu był sobą” – pisał Janusz Głowacki w magazynie “Kino” (nr 3/1974).

Advertisement

 

Himilsbach był również autorem trzech zbiorów opowiadań: “Monidło”, “Przepychanka” i “Łzy sołtysa”. W wywiadach wspominał czasami, że pierwsze zaczął pisać wiersze, ale to mu się nie podobało. Na napisanie powieści nie miał czasu, bo musiał zarabiać, pracując jako kamieniarz. Forma opowiadania – według niego – idealnie mu pasowała.

 

Na podstawie swoich opowiadań napisał również kilka scenariuszy filmowych, np. “Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy” (reż. Jerzy Gruza), “Party przy świecach” (reż. Antoni Krauze), “Fucha” (reż. Michał Dudziewicz), “Zabawa w chowanego” (reż. Janusz Zaorski), “Jedenaste przykazanie” (reż. Janusz Kondratiuk).

Advertisement

 

Kolorytu postaci Himilsbacha dodawały niezliczone anegdoty, krążące po Warszawie.

 

Pod koniec lat 70. pracę magisterską o Himilsbachu napisała Alicja Wancerz-Gluza, szefowa działu edukacji i innowacji Ośrodka Karta. W filmie dokumentalnym powiedziała: “On po prostu jest, jaki jest, z całym balastem tych podwójnych wątków swojej biografii. Jaś nie jest źródłem informacji o samym sobie, w sensie – informacji prawdziwych”.

Advertisement

 

“Himilsbach to jest temat z pewnym kluczem. Ten klucz jest podwójny” – mówił Stanisław Manturzewski. “Po pierwsze, jest to unikalny przykład człowieka, który był równocześnie herosem kultury wysokiej i niskiej. Jedną nogą był na olimpie, uważali go za równorzędnego partnera tacy ludzie jak Młodożeniec czy Konwicki, a z drugiej strony nigdy nie wyparł się swoich kumpli z więzienia, jak wychodzili, to witał ich bankietem” – opowiadał w wyreżyserowanym przez siebie filmie.

 

W ostatniej scenie filmu odtworzono nagranie wypowiedzi Himilsbacha: “przez całe życie, od kiedy stałem się sławny, nagrałem chyba z czterysta wywiadów. Wypytywali się mnie o dzieciństwo. No to każdemu z nich mówiłem coś innego, bo ile razy można pier…lić to samo”.

Advertisement

 

“Janek umarł 11 listopada 1988 r. Świętowaliśmy wtedy coś u jego znajomych przy ul. Górnośląskiej. Pamiętam, że tego wieczoru zamiast typowych pijackich rozmów Janek zaczął opowiadać o swoim dzieciństwie i matce. Obudziłem się w nocy, Janek siedział w fotelu z ręką na sercu. Wyglądał, jakby spał. Cicho wyszedłem, aby nikogo nie budzić. Następnego dnia dowiedziałem się, że umarł” – powiedział PAP aktor Zdzisław Bene Rychter.

 

“Nasza relacja była trudna do określenia, było to coś w rodzaju przyjaźni, bliskości, serdeczności, więzi bratnich dusz. Bardzo często myślę o Janku” – dodał.

Advertisement

 

“Himilsbach w każdym filmie był właściwie taki sam. Nie tyle grał, co po prostu był. Był sobą. Ten ekranowy Himilsbach niewiele się przecież różnił od tego, którego w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych można było w Warszawie spotkać albo gdzieś na Krakowskim Przedmieściu, albo w +Harendzie+, mecie studentów pobliskiego uniwersytetu, gdzie artysta godzinami przesiadywał i urządzał pijackie happeningi” – pisał Lech Kurpiewski w magazynie “Film” (nr 36/1992).

 

“Nie stwarzał postaci – sam był postacią. I gdy się pojawiał, film zyskiwał prawdziwe, nie wymyślone życie” – napisała na portalu cultura.pl Maria Malatyńska.

Advertisement

 

“Film stworzył mu w pewnym momencie nową rzeczywistość. Liczył się jego niepowtarzalny wygląd, timbre głosu, zdolność do improwizacji, poczucie sytuacyjnego humoru. Byłem w 1971 roku na festiwalu w Pesaro, gdzie pokazywano +Rejs+ Piwowskiego. Gdy tylko na ekranie pokazała się gęba Jasia, już poszedł szmer po widowni: Spencer Tracy, Spencer Tracy” – pisał w “Tygodniku Kulturalnym” (1988) krytyk filmowy i literacki Krzysztof Mętrak.(PAP)

Advertisement
Continue Reading


Advertisement
Advertisement